Moja historia miała się skończyć jeszcze wcześniej niż się zaczęła,a to wszystko za sprawą niekompetencji lekarza. Jednak mój upór i wiara, a także chęć przetrwania mojej jeszcze nienarodzonej córeńki pozwoliły Nam dotrwać do końca, a raczej początku, Naszej wspólnej drogi.

Od zawsze wyobrażałam sobie, że będę mogła karmić piersią, nie traktowałam, tego jako priorytet, ale czułam, że tak właśnie chcę.
Przez całą ciążę wydawało mi się, że nic z tego jednak nie będzie. Brak jakichkolwiek przesłanek i objawów sugerujących, że karmienie piersią się uda, powodowały moje ciągłe obawy i narastający stres. Dodatkowo, dookoła mnie pełno było "życzliwych dusz", które uprzejmie mnie informowały, że skoro mój poród będzie kończył się cięciem cesarskim, to lepiej żebym się nie nastawiała na karmienie piersią, bo na pewno się to nie uda. No raczej po takich radach, to człowiek nie chodzi pełen optymizmu.
Tuż po porodzie, gdy przewieziono mnie na salę pooperacyjną, położna wzięła Hanię na ręce i przystawiła mi delikatnie do piersi. Nasze zdziwienie, moje szczególnie, było ogromne! Hania przyssała się bez problemu, a z piersi popłynęła siara. Później mój mały głodomorek musiał być niestety dwa razy dokarmiony, bo nie mogła się najeść, ale potrzebowała dosłownie po 5 ml. Potem już ja miałam pokarmu pod dostatkiem i obyło się bez problemów.
Pierwsze minuty podczas pierwszego karmienia były niesamowite. Czułam się jednocześnie dziwnie i cudownie. Z jednej strony trochę nierealnie, bo nadal nie dowierzałam, że to się dzieje naprawdę. Ale z drugiej strony, to było wspaniałe uczucie, patrzeć pierwszy raz na swoją córeczkę i widzieć, że ja sama ją karmię..
To nie wszystko, karmienie mnie bardzo zmieniło....Wcześniej, przed porodem nie zawsze w siebie wierzyłam, nie czułam własnej wartości, prędzej się dołowałam niż podnosiłam na duchu. A Hania pozwoliła mi to zmienić. Karmienie piersią, pozwoliło mi poczuć się bardzo ważną. Wiem, że ta mała iskiereczka mnie potrzebuje. To ja pomagam jej nabierać sił, zaspokajać apetyt i rosnąć.
Nagle z kogoś, kto nie uważa się za nikogo wartościowego, stałam się wielka i niezwykle potrzebna. Poza tym te ogromne oczy za każdym razem we mnie wpatrzone, powodują, że dostaję siły i energii. Widzę, jak ta mała, krucha istotka, kocha i ufa bezgranicznie...a jej cały wielki "mały świat" zależy tylko i wyłącznie ode mnie...

Marta, mama Hani :)

#karmieniepiersia #kochamkarmicpiersia #baby #dziecko #themilkywayproject #MamaKarmiaca #breastfedding #kp #mothercare #motherhood #lovelywedding #loopart #photo # photography

Comment